Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

środa, 26 czerwca 2013

Michael...

   Po koncercie Bon Jovi wróciły wspomnienia, kiedyś, a to już ponad piętnaście lat temu, często chodziliśmy na takie imprezy. W Krakowie na Błoniach organizowano majówki, inwazję mocy, wianki nad Wisłą też miały swoje gwiazdy, zimą były hucznie świętowane urodziny RMF z pokazami sztucznych ogni. Miasto w latach dziewięćdziesiątych żył zupełnie innym rytmem: organizowano koncerty, zabawy plenerowe, festiwale teatrów ulicznych - ono tętniło życiem. Teraz jest tego jakby mniej, muzyka o nazwie klubowa czy jeszcze jakaś inaczej zwana, to muzyka bardzo młodego pokolenia, przy której starsi nie czują się już tak wyluzowani, a mam na myśli 35-45 latków.
   Było też znacznie bezpieczniej, mało kto słyszał o pigułce gwałtu, a jeszcze mniej się z nią zetknęło, po ulicach nie chodzono z maczetami, czy inną bronią. Nie mogę powiedzieć, że było idealnie, bo były bójki, ale nie ze skutkami śmiertelnymi. Chłopaki wyjaśniali swoje problemy pięściami, ale nikt nie miał zamiaru zabijać, słyszano o gwałtach, ale nikt wśród grona moich znajomych go nie doświadczył. Mając 15-20 lat nigdy nikt nie proponował mi narkotyków, nie piłam ani nie paliłam, a mimo to uważam ten okres za czas beztroski, zabawy i luzu. Nie potrzebowałam "dopalaczy", aby się świetnie bawić, bywałam na imprezach, w dyskotekach, knajpach. Częstowano nas alkoholem, ale nikt nie mówił "napij się, zapal będziesz się lepiej czuła". Nie to nie, twoja sprawa.
Może byłam naiwna, może obracałam się w towarzystwie ludzi odpowiedzialnych i uczciwych, mających pewne zasady, ale tak nas wychowano, rodzice pozostawiali nam swobodę, darzyli nas zaufaniem, nie komentowali złośliwie naszych młodzieńczych pomyłek, may za to staraliśmy się ich nie zawieść.
   I tak mając dziewiętnaście lat z moja przyjaciółką i chłopakiem pojechaliśmy do Warszawy na koncert Michaela Jacksona. Moja mama nie próbowała nas powstrzymać, nie zabraniała, bo wiedziała, że spełnia się marzenie mojego życia. Pojechaliśmy pociągiem, w Warszawie - szalonym mieście przy naszym małym, spokojnym Krakowie musieliśmy dotrzeć na Bemowo i wrócić z niego do centrum w środku nocy. Nocowaliśmy u dalekiej rodziny, a następnego dnia zwiedziliśmy trochę miasta i znów pociągiem powrót. Pieniędzy nie mieliśmy zbyt dużo, zwłaszcza patrząc na warszawskie ceny, tak, że w drodze powrotnej jedliśmy precle bo na nic innego nas nie było stać. Nie mieliśmy auta, nie było komórek, na szczęście objechaliśmy szczęśliwie, nic się nie stało, a dziś wspominamy z rozrzewnieniem zwłaszcza te precle!
   Sam koncert był wspaniały, wtedy pierwszy raz spotkałam się z imprezą masową na taka skalę. Piosenki perfekcyjnie wykonane, dopracowane aranżacje, scena, dźwięk, efekty specjalne, światło - wszystko zupełnie nowe w naszych pokomunistycznych realiach.To było show na skalę światową, poziom wykonania utworów zachwycał, a sam Michael mignął nam w tym tłumie kilka razy z bliska. Wrażenia po tym spektaklu były niesamowite i długo pozostawały w mojej pamięci.To była młodość rządząca się swoimi prawami, piękna młodość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz