Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

piątek, 30 sierpnia 2013

godzina pąsowej róży...

   Dziś znów książka z mojej wczesnej młodości, to "Godzina pąsowej róży" Marii Kruger. Jest to jedna z tych książek, do której wracałem niejednokrotnie, do momentu aż ją komuś pożyczyłam i już nie dostałam z powrotem. Pamiętam kto to był, niestety nie utrzymuję już z tą osobą kontaktów, więc nie odzyskam książki. Ale kupię ją Młodym niech kiedyś tez poczytają, a i sama pewnie po nią jeszcze sięgnę.
   Książka opowiada o nastoletniej Ani, która w magicznej godzinie cofa czas na zabytkowym zegarze i z  Warszawy lat '50 trafia do drugiej połowy XIX w. Przez barwną epokę przeprowadza ją babka-ciotka Eleonora żyjąca w tamtych czasach, która nie chce pozwolić dziewczynie wrócić do przyszłości. Zderzenie dwóch tak różnych epok wywołuje wiele zabawnych sytuacji, dzięki którym czytelnik świetnie się bawi, a kolejne próby manipulowania czasem przez bohaterkę, doprowadzają do postrzegania jej przez rodzinę jako osobę niestabilną emocjonalnie. Fabuła zbudowana przez autorkę wciąga czytelnika, a opisy ówczesnego życia niezwykle barwnie pokazują minioną epokę.
   W TVP oglądałam też film z lat '60 zrobiony na podstawie książki i choć zakończenie nieco rozminęło się z oryginałem, to naprawdę dobra ekranizacja niebanalnej historii, z zachowaniem dbałości o szczegóły zarówno scenografii jak i treści. Film zrobiony w starym stylu, bez efektów specjalnych, bez retuszów i komputerowej obróbki, a jednak tak przyjemny do zobaczenia. Młodzi też widzieli fragment i naprawdę ich zaciekawiło, więc po książkę może też kiedyś sięgną?


czwartek, 29 sierpnia 2013

...i już po wakacjach

   Zleciały wakacje ani się nie obejrzałam. Pracowałam krócej, bo jak to w szkole w księgowości, więc miałam więcej czasu dla dzieci. Jednak to więcej czasu było tylko pozorne, bo starałam się odgruzować dom z całego roku - myłam okna przed urlopem, segregowałam odzież w szafach, robiłam soki i ogórki. I znów okna są do mycia, sterta ubrań w koszyku do prasowania już mnie przerosła. Ja nie wiem jak to się dzieje, że pranie i prasownie w moim domu to wręcz syzyfowa praca. Może pora wziąć kogoś do pomocy, bo teraz jak dojdzie odrabianie lekcji z dwójką dzieci to chyba już nie wyrobię. Jak zwykle jeszcze przeprawa z Łojciecem, bo On uważa, że powinnam z wszystkim dać sobie radę sama - 8 godzin w pracy, z dojazdem nie ma mnie w domu 10, lekcje z samą córką odrabiałam przez co najmniej 2 godziny dziennie, teraz jeszcze syn w pierwszej klasie, gotowanie "dziś na jutro", do tego basen, judo i angielski.
   Sama widzę, że będzie to ode mnie wymagało niesamowitej organizacji i dyscypliny, aby wszystko ogarnąć. A jeszcze bieżące pranie, prasownie i sprzątanie. Gdzie w tym wszystkim JA, przecież ja nie jestem maszyną, też chcę odpocząć, poczytać, czy pobawić się z dzieciakami, chciałbym też wrócić do wieczornego kijkowania, bo kilogramy mi się odłożyły i nie chcą się wytopić. Kocham moją rodzinę, dumna jestem z nich, ale nie chciałabym być tylko matką, żoną i gosposią, która jeszcze pracuje zawodowo. Też mam swoje pasje, swoje oczekiwania i plany, które chcę realizować. Kiedyś moje dzieci dorosną, pójdą swoimi ścieżkami, nie będę im już potrzebna, nie chcę wówczas siedzieć w oknie i na nich wyglądać, chcę mieć swoje życie, aby nie wtrącać się w ich plany, nie żyć ich życiem.
   Jakoś tak refleksyjnie wyszło, a miało być tylko lekko organizacyjnie, żeby jeszcze na czytanie wygospodarować trochę czasu.

środa, 28 sierpnia 2013

Ludzie Lodu...

   Sto lat temu, kiedy chodziłam do liceum, mama jednej z koleżanek kupowała "Sagę o Ludziach Lodu" Marqit Sandemo. Ona kupowała, a czytała cała nasza klasa, do każdej części była kolejka zapamiętałych fanek mistycznego rodu. Znacznie później, kiedy już pracowałam zawodowo kupowałam sobie kolejne części w pobliskiej "Taniej książce", niestety nie wszystkie w ten sposób zgromadziłam i cieszę się bo odkryłam, że na allegro można dostać to stare wydanie.
   Saga opowiada o skandynawskim rodzie, który w każdym pokoleniu ma kogoś wybitnego. Potomkowie Tengela Dobrego i Silje odznaczający się płonącymi, żółtymi oczami rodzili się albo dobrzy, albo skrajnie źli. Przez 47 tomów śledzimy ich losy, poznajemy kolejnych bohaterów, obserwujemy odwieczne ścieranie się dobra ze złem, poza tym zaczytujemy się w namiętnych historiach miłosnych, przeplatanych wątkami magicznymi i historycznymi. Jak dla mnie naciągany jest mocno wątek przebudzenia Tengela Dobrego i jego wędrówki przez XX-wieczną Europę, ale całość wspominam bardzo dobrze i z pewnym sentymentem, bo ta książka bardzo nas zbliżyła do siebie - te małolaty, które czytanie traktowały jako zło konieczne. Co prawda nie zdobyłam się już na żadną inną sagę w podobnym stylu, bo wydaje mi się to proza właśnie dla nastolatek, jaką byłam kiedy to czytałam, tym niemniej zainteresowanym poleciłabym bez wahania jako swoisty "odstresowywacz".

wtorek, 27 sierpnia 2013

Listy miłości...

   Wróciłam po latach do Nurowskiej po zdobyciu pierwszej części ukraińskiej trylogii "Imię Twoje...", i idąc za ciosem przeczytałam jeszcze "Listy..." Ostatnio dużo czytam książek opowiadających o II wojnie światowej i okresie powojennym, nie wiem czy to uzależnione jest od oferty rynkowej, czy raczej od moich zainteresowań - chyba jednak to drugie.
   Książka ta pisana w formie listów do męża ma bardzo osobisty charakter. Elżbieta Elsner to młoda dziewczyna, która postanawia zostać z ojcem Żydem i ponieść konsekwencje pochodzenia trafiając wraz z nim do getta. Aby przetrwać i zapewnić ojcu jedzenie zaczyna zarabiać ciałem, trafia do burdelu i tam oddaje się esesmanowi, który zakochany, a wręcz uzależniony od młodziutkiej Żydówki pomaga jej wydostać się za mury getta pod fałszywym nazwiskiem. W chwili ucieczki z getta Elżbieta zrywa z przeszłością i układa sobie życie z Polakiem i jego rodziną, ale widma przeszłości dopadają ją w najmniej oczekiwanych momentach. Czy zatajone pochodzenie, przeszłość pozwolą na spokojne życie, czy listy do męża, który obwinia Żydów za krzywdy wojenne, coś zmienią w ich stosunkach.
Autorka odsłania duszę kobiety, bohaterki niemal tragicznej zamotaną w traumatycznych przeżyciach wojennych, stającą w obliczu szantażu, zmuszaną do walki o przetrwanie swoje i rodziny w zmieniających się realiach codzienności, patrzącą przez pryzmat uczucia do mężczyzny, do dziecka, do drugiej kobiety okaleczonej przez los.
   To dobra książka, zmuszająca do refleksji, a także do weryfikacji pewnych stereotypów związanych z postrzeganiem tragedii wojennej i komunistycznej, to mocna proza w każdym wymiarze, zarówno pod względem fabuły jak i emocji jakie wywołuje.
Listy miłości - Maria Nurowska

piątek, 23 sierpnia 2013

Mistrz...

   Wyszło jakoś tak, że ostatnio czytam głównie książki Kasi Michalak, nie żalę się bo to dobra lektura na wakacje, czyta się lekko i szybko. Zwłaszcza o te wakacje chodzi, bo w roku szkolnym w pracy jestem już osiem godzin, w domu więcej obowiązków, a każda książka Kasi M. tak wciąga, że jak już zacznę to muszę skończyć.
   Po wcześniejszej "Bezdomnej" i "Nadziei" zachęcona recenzjami czytelniczek sięgnęłam po "Mistrza". Jednak tych pozycji nie da się postawić w jednym rzędzie, to zupełnie inny rodzaj literatury i podziwiam autorkę za umiejętność różnicowania swoich powieści, nie ma szufladkowania w jeden gatunek np. romans, kryminał.
"Mistrz" to sensacja w całkiem niezłym stylu choć ocena 4/6 ze względu na nieco pretensjonalne zakończenie, trochę za szybkie przy stopniowo rozwijającej się akcji, wydaje mi się, że nawet lekko niedopracowane. Czytałam z zaciekawieniem, podobały mi się postacie i akcja, stopniowe dozowanie napięcia zmusza do czytania z chęci poznania zakończenia, a o to chyba chodzi w opowiadaniu sensacyjnym. Zdecydowanie jest to jednak sensacja dla kobiet, pięknie zbudowane postaci bohaterów męskich działają na damską podświadomość, a sceny o lekkim zabarwieniu erotycznym dodatkowo nadają całości pikanterii i wywołują u czytelniczek rumieniec na twarzy.
   A od przyszłego tygodnia zabieram się za serię owocową, którą dostałam od przyjaciółki zza oceanu!
Mistrz - Katarzyna Michalak

czwartek, 22 sierpnia 2013

Dobre dziecko...

   Jak się już wcześniej przekonałam przy lekturze "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku", Roma Ligocka to pisarka bardzo wymagająca. Stawia przed czytelnikiem wyzwanie zmierzenia się z własnymi uczuciami. Książka opowiada o nastolatce, która po traumie getta i wielomiesięcznego ukrywania się, wkracza w powojennym świecie w dorosłość. Jednak jest w tym procesie osamotniona, ojciec nie żyje, matka zmaga się z własnymi problemami i dorastająca córka jest tylko przeszkodą w ciągnięciu romansu z żonatym mężczyzną, który nie potrafi stanąć na wysokości zadania i rozwiązać tej chorej sytuacji.
   Skomplikowane relacje z matką pogłębiają problemy nastolatki, wpędzają ją w anoreksję, kompleksy i poczucie wyobcowania. Dziewczynka poza własnym światem postrzegana jest jako ta inna, dziwna i w dodatku córka skandalistki.
Poprzednią książkę autorki czytałam z zainteresowaniem, wciągnęły mnie wspomnienia o małej żydowskiej dziewczynce, jednak ta historia to coś całkiem innego, to autobiografia dojrzałej pisarki, która w mrokach swej jaźni stara się być normalną dziewczyną, ułożyć sobie życie i mieć dom, który wojna skutecznie zniszczyła podczas jej trwania, ale także po jej zakończeniu.
Roma Ligocka opowiedziała o sobie, takiej jaką siebie zapamiętała, starała się wytłumaczyć co wówczas czuła, co motywowało jej postępowanie "złego dziecka". Zrobiła to bardzo osobiście, obnażyła się przed czytelnikiem i myślę, że zmierzyła się z własnymi potworami. Wyszła z tego piękna opowieść, obok ktorej nie można przejść obojętnie.
Dobre dziecko - Roma Ligocka


wtorek, 20 sierpnia 2013

Imię Twoje...

   Zdobyłam w końcu pierwszą część ukraińskiej trylogii Mari Nurowskiej "Imię Twoje...", dwie kolejne części mam już od kilku lat i szukałam początku. Co prawda wydanie inne, ale również w twardej oprawie, a o takie mi chodziło.
   Wracam do Nurowskiej po długiej przerwie, ale wrażenia wciąż te same: bardzo dobra proza, wymagająca od czytelnika skupienia, przemyśleń, wniosków - a taką właśnie lubię.
Trylogia ukraińska rozpoczyna się w momencie gdy Elizabeth dociera na Ukrainę, aby potwierdzić, że rzeczy, do których dotarli śledczy należą do jej męża. Faktycznie to rzeczy Jeffa, ale gdzie podziała się on sam, skoro władze ukraińskie twierdzą, że wyjechał z kraju, lecz do domu nie dotarł, a kontaktu nie ma z nim żadnego. Elizabeth nie może zrezygnować z poszukiwań i wbrew prawu zostaje w niebezpiecznym kraju, który zabrał jej Jeffa - nie tylko męża, ale tez najlepszego przyjaciela.
   Ukraina lat '90 nie lubi wtrącania się cudzoziemców w nie swoje sprawy, ludzie żyją w strachu, znikąd nie można oczekiwać pomocy. Losy głównej bohaterki to barwna, wzruszająca historia kobiety, która w desperacji walczy o to co kocha, o prawdę, uczciwość. Kolejne dwa tomy rozwijają wątek sensacyjno-kryminalny i dają czytelnikowi obraz Ukrainy niby demokratycznej, ale jednak z komunistyczną władzą i całym aparatem państwowym przesiąkniętym metodami poprzedniego ustroju. Sama obserwowałam zmiany jakie zachodziły w Polsce po wprowadzeniu demokracji w '89 roku i było to tak inne od realiów ukraińskich, że zbulwersowały mnie książki Nurowskiej, ale to właśnie jest prawda, którą starano się głęboko skrywać. Cała Trylogia warta jest uważnej lektury.
Imię twoje...
Powrót do LwowaDwie miłości - Maria Nurowska

środa, 7 sierpnia 2013

Nadzieja...

   Mam dużo pracy, nasze stowarzyszenie organizuje piknik rodzinny już najbliższą sobotę i nie wiem gdzie ręce włożyć. Dzwonię, dogrywam szczegóły, spotkania, zakupy. No właśnie, zakupy. Z otrzymanego grantu od pewnej fundacji mamy kupić prezenty dla dzieci i przy tej okazji weszłam do księgarni, a jak już weszłam to jak można wyjść nić nie kupując. Jestem więc bogatsza o "Nadzieję" Katarzyny Michalak i "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.
   W związku z tym prasowanie po powrocie z urlopu leży w koszu, dwa okna pozostałe do umycia dalej są okupowane przez robactwo, a ja już skończyłam "Nadzieję"
Pani Kasia M. zaskoczyła mnie "Bezdomną", bo wcześniej znałam ją z "Poczekajki" i to co zaprezentowała w nowej książce było szokujące, ale zarazem takie prawdziwe. Dziś chylę czoła przed autorką bo "Nadzieja" to majstersztyk, to książka która mnie zachwyciła, takie historie pisze życie, a ktoś je przelewa na papier, po to byśmy mogli poczuć to podniecenie, oczekiwanie dalszego ciągu, emocje.
Historia bohaterów wydaje się zwyczajna: przyjaźń z dzieciństwa przetrwała różne próby czasu, aby w końcu bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Konstrukcja prosta, ale okazuje się, że może czytelnika zaskoczyć, bo nic nie jest takie oczywiste jak na początku. Życie to ciągła walka o własne "ja" zarówno Liliany jak i Aleksieja, to pasmo rozczarowań, bólu, ale też radości, ciepła i właśnie nadziei. Zakończenie wprawiło mnie w zdziwienie, bo oczekiwałam szablonu, którego nie dostałam. Narodził się we mnie bunt, dlaczego takie zakończenie? Przecież mieli w końcu być szczęśliwi, mieli mieć siebie. Zastanowiło mnie to i dotarło do mnie, że zawsze... zawsze! zostaje właśnie nadzieja.
Nadzieja - Katarzyna Michalak

wtorek, 6 sierpnia 2013

Zajezierscy...

   Sukcesywnie czytam książki z mego stosika na wakacje, a że te w pełni to i moje czytanie nabrało tempa. Na Mazurach skończyłam drugą część nieszczęsnego "Greya...", co postawiłam sobie za punkt honoru, a teraz sama nie wiem czy sięgnę, albo kiedy to zrobię, po ostatni tom?
   Na osłodę zabrałam ze sobą "Cukiernię pod Amorem. Zajezierscy" Małgorzty Gutowskiej-Adamczyk i "W imię miłości" Marii Nurowskiej. Do pierwszej skłoniły mnie recenzje na blogach innych czytelniczek i faktycznie się nie zawiodłam, bo książka ciekawa, lekka i naprawdę wakacyjna. Lubię też powieści z historycznymi odniesieniami, które w "Cukierni..." są dość częste. Historia Izy, która próbuje rozwikłać rodzinne zagadki z przeszłości jest tak samo wciągająca jak opowieść o jej przodkach z drugiej połowy XIX w. Rodzina Zajezierskich ze wszech miar prawa i szlachetna, też ma swoje brudne tajemnice, skrzętnie ukrywane przed światem, po to by na zewnątrz utrwalić wizerunek niemal idealnego szlachcica. Prawda jednak jest inna, to co dzieje się wewnątrz dworu wiedzą nieliczni, a i ci niechętnie odsłaniają rąbki tajemnic. Także Iza w swych poszukiwaniach napotyka na fakty, które okazują się zagrażać jej rodzinie i co z tym zrobi? W tej części się nie wyjaśnia, trzeba czytać pozostałe.
   Klimat powieści podtrzymywany jest  dodatkowo barwnymi opisami prowincjalnego miasteczka Gutowa i jego okolic.
Ciekawy jest też zabieg utrzymania fabuły w trzech wymiarach czasowych, co mogłoby się wydawać, że będzie rozpraszać czytelnika, a okazuje się zachętą, gdyż czytając miałam wrażenie,że to ja się cofam wspomnieniami w przeszłość bohaterów, a nie jest to tylko literacka fikcja. Kilka razy już czytałam książki tak zbudowane i zawsze mi się to podobały.
Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy - Małgorzata Gutowska-Adamczyk

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Siedlisko...

   Kilka lat temu natrafiłam w księgarni na "Siedlisko" Janusza Majewskiego i sama nie wiem co mnie do niej przekonało: czy opis, czy okładka z Anną Dymną? Nie wiem, ale książkę kupiłam i przeczytałam niemal natychmiast, po czym komu mogłam to poleciłam, pożyczyłam. Wtedy też dowiedziałam się, że jest też serial TP właśnie z Dymną w roli głównej, o którym nawet nie słyszałam.
   Teraz przeczytałam drugą część "Zima w Siedlisku", a podczas wakacyjnych wieczorów na you tube oglądam kolejne odcinki. W obu przypadkach mam te same wrażenia - to dobra powieść, ciepła, spokojna, opowiadająca o normalności. Główni bohaterowie małżeństwo Kalinowskich to starzejący się Warszawiacy, którzy trochę z wyboru a trochę z losowych przyczyn przenoszą się na mazurską wieś. To życie na prowincji daje im oddech od miejskiej rutyny, wypalenia zawodowego. Dwójka ludzi w mocno średnim wieku, z bagażem życiowych trosk, doświadczeń, frustracji odkrywa na nowo siebie nawzajem, budzą się uczucia dawno zapomniane, wręcz wypalone. Historia pary malowana w mazurskich krajobrazach pokazuje, że nawet w jesieni życia można kochać drugą osobę namiętnie, bezwarunkowo znając jej słabości, wady, odkrywać uśpioną seksualność.
Czytałam i nabierałam dystansu do swojego związku, myśląc co jeszcze przede mną. Sama chciałabym za te 10-20 lat być wciąż kochaną i kochać, stworzyć dzieciom dom pełen ciepła i miłości. Spokój emanujący z kart powieści wycisza i pozytywnie nastraja czytelnika, tak że jako lektura wakacyjna sprawdza się znakomicie i mimo, że druga część zaczyna się smutno, to jednak postawa Marianny daje przykład jak w obliczu tragedii można się pozbierać i odnaleźć sens życia.
   Książki polecam, a serial także nie odbiega od oczekiwań wzbudzonych lekturą.
Siedlisko - Janusz MajewskiZima w Siedlisku - Janusz Majewski