Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

wtorek, 20 sierpnia 2013

Imię Twoje...

   Zdobyłam w końcu pierwszą część ukraińskiej trylogii Mari Nurowskiej "Imię Twoje...", dwie kolejne części mam już od kilku lat i szukałam początku. Co prawda wydanie inne, ale również w twardej oprawie, a o takie mi chodziło.
   Wracam do Nurowskiej po długiej przerwie, ale wrażenia wciąż te same: bardzo dobra proza, wymagająca od czytelnika skupienia, przemyśleń, wniosków - a taką właśnie lubię.
Trylogia ukraińska rozpoczyna się w momencie gdy Elizabeth dociera na Ukrainę, aby potwierdzić, że rzeczy, do których dotarli śledczy należą do jej męża. Faktycznie to rzeczy Jeffa, ale gdzie podziała się on sam, skoro władze ukraińskie twierdzą, że wyjechał z kraju, lecz do domu nie dotarł, a kontaktu nie ma z nim żadnego. Elizabeth nie może zrezygnować z poszukiwań i wbrew prawu zostaje w niebezpiecznym kraju, który zabrał jej Jeffa - nie tylko męża, ale tez najlepszego przyjaciela.
   Ukraina lat '90 nie lubi wtrącania się cudzoziemców w nie swoje sprawy, ludzie żyją w strachu, znikąd nie można oczekiwać pomocy. Losy głównej bohaterki to barwna, wzruszająca historia kobiety, która w desperacji walczy o to co kocha, o prawdę, uczciwość. Kolejne dwa tomy rozwijają wątek sensacyjno-kryminalny i dają czytelnikowi obraz Ukrainy niby demokratycznej, ale jednak z komunistyczną władzą i całym aparatem państwowym przesiąkniętym metodami poprzedniego ustroju. Sama obserwowałam zmiany jakie zachodziły w Polsce po wprowadzeniu demokracji w '89 roku i było to tak inne od realiów ukraińskich, że zbulwersowały mnie książki Nurowskiej, ale to właśnie jest prawda, którą starano się głęboko skrywać. Cała Trylogia warta jest uważnej lektury.
Imię twoje...
Powrót do LwowaDwie miłości - Maria Nurowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz