Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

wtorek, 27 sierpnia 2013

Listy miłości...

   Wróciłam po latach do Nurowskiej po zdobyciu pierwszej części ukraińskiej trylogii "Imię Twoje...", i idąc za ciosem przeczytałam jeszcze "Listy..." Ostatnio dużo czytam książek opowiadających o II wojnie światowej i okresie powojennym, nie wiem czy to uzależnione jest od oferty rynkowej, czy raczej od moich zainteresowań - chyba jednak to drugie.
   Książka ta pisana w formie listów do męża ma bardzo osobisty charakter. Elżbieta Elsner to młoda dziewczyna, która postanawia zostać z ojcem Żydem i ponieść konsekwencje pochodzenia trafiając wraz z nim do getta. Aby przetrwać i zapewnić ojcu jedzenie zaczyna zarabiać ciałem, trafia do burdelu i tam oddaje się esesmanowi, który zakochany, a wręcz uzależniony od młodziutkiej Żydówki pomaga jej wydostać się za mury getta pod fałszywym nazwiskiem. W chwili ucieczki z getta Elżbieta zrywa z przeszłością i układa sobie życie z Polakiem i jego rodziną, ale widma przeszłości dopadają ją w najmniej oczekiwanych momentach. Czy zatajone pochodzenie, przeszłość pozwolą na spokojne życie, czy listy do męża, który obwinia Żydów za krzywdy wojenne, coś zmienią w ich stosunkach.
Autorka odsłania duszę kobiety, bohaterki niemal tragicznej zamotaną w traumatycznych przeżyciach wojennych, stającą w obliczu szantażu, zmuszaną do walki o przetrwanie swoje i rodziny w zmieniających się realiach codzienności, patrzącą przez pryzmat uczucia do mężczyzny, do dziecka, do drugiej kobiety okaleczonej przez los.
   To dobra książka, zmuszająca do refleksji, a także do weryfikacji pewnych stereotypów związanych z postrzeganiem tragedii wojennej i komunistycznej, to mocna proza w każdym wymiarze, zarówno pod względem fabuły jak i emocji jakie wywołuje.
Listy miłości - Maria Nurowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz