Czytałam, czytałam i jeszcze raz czytałam. Odkryłam nowych autorów m.in. Magdalenę Kordel, Marię Ulatowska i w końcu zabrałam się za Charllotte Link, wiernie też podczytywałam moją Kejt Em. Mam więc o czym pisać, bo moja biblioteczka rozszerzyła się o zakupy z bonów prezentowych do empi'ku. Wygląda już naprawdę imponująco, a ja puchnę z dumy gdy ktoś nas odwiedza i przez chwilę ogląda moje regaliki, po to aby za chwilę pytać kto to wszystko czyta. To uczucie - bezcenne.
Lato dobiega końca, podsumowuję wakacje, segreguję zdjęcia do wywołania, walczę z przetworami (naprawdę w tym roku zaszalałam i moja piwniczka zachwyca swą różnorodnością). Jedyną moją bolączką, która przypomina walkę z wiatrakami są szafy i ogrom ubrań, które są wszędzie, prasowanie stoi w koszach stosami, z szuflad w komodach wylewa się odzież. Poświęciłam mnóstwo czasu w lecie na segregację i porządki właśnie w szafach, wyrzuciłam wory odzieży, podarowałam znajomym dla dzieci, a wciąż tego dużo. Mam nadzieję, że w końcu się uda i doprowadzę wszystko do porządku. Chyba przydała by się perfekcyjna pani domu - ale nie do demonstracji, a raczej do roboty.
No tyle zwierzeń, następny post już będzie o książkach.
Marzę o doskonałości |
a tak jest faktycznie |