Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

czwartek, 21 września 2017

Storytel...


Znalezione obrazy dla zapytania storytel

     Zawsze uważałam, że papierowa książka jest niezastąpiona. Nic się nie może równać z uczuciem, kiedy biorę książkę do ręki i ją wącham. Jeżeli jest stara, wyczytana ma to "coś", tyle osób przede mną się nią upajało, jeżeli jest nowiutka, świeża, dopiero zeszła z drukarskiej taśmy jest jeszcze nieodkryta, pachnąca farbą. Obydwa te zapachy są cudowne i nic nie jest ich w stanie przebić.
     Niestety, życie weryfikuje wiele poglądów, nawyków, upodobań. Życie rodzinne i praca zawodowa niewiele czasu pozostawiają mi na czytanie czy oglądanie filmów. Najczęściej teraz czytam blogi przy kawie w pracy. Odczuwam wielki niedosyt, wręcz intelektualne wyjałowienie, i nieustająco szukam czasu, sposobów, aby to zmienić.
Na blogu "PannaAnnaBiega" przeczytałam post o aplikacji Storytel, który wzbudził moje zainteresowanie. Przy kolejnej kawie pogrzebałam w necie i odkryłam "czym się to je". Zalogowałam się na stronie i ściągnęłam aplikację na telefon. I co? Jestem na Storytel trzeci tydzień i kończę słuchać czwartą książkę!!!
Kiedy? Ano w samochodzie do i z pracy spędzam codziennie dwie godziny. No i wtedy.
Nie sądziłam, że jestem w stanie słuchać ze skupieniem nie śledząc tekstu pisanego, ale okazało się, że rewelacyjnie mi się słucha. Teraz wręcz tęsknię do podróży samochodem, bo nawet jadąc na aerobik (5 min) odpalam książkę w telefonie. Zamierzam też przetestować ten sposób jeżdżąc na rowerze czy biegając. Zobaczę czy się uda.
     Znalazłam też sposób na filmy. Cóż, nowości nie wchodzą w grę regularnie, udaje się wyrwać do  raz na kilka, kilkanaście tygodni. Zawsze to coś.
Aby nadrobić stracone filmy opanowałam do perfekcji śledzenie programu TV, a że mamy nc+ to niejednokrotnie udaje się znaleźć coś czego nie oglądałam, a jest warte uwagi. Włączam nagrywanie i mam w czym wybierać, stając bladym świtem przy desce do prasowania.
Powoli staję się Panią Swojego Czasu.

piątek, 23 czerwca 2017

Ponad wszystko...


Znalezione obrazy dla zapytania ponad wszystko

     Mało czytam ostatnio. Może to przez pracę, a może mam jakiś słabszy czytelniczo okres? Nie wiem. Z pewnością skutecznie odciąga mnie od czytania telefon i nieograniczony dostęp do internetu - to prawdziwy złodziej czasu.
     Kilka pozycji jednak w tym miesiącu przeczytałam i jedna wywarła na mnie szczególne wrażenie. "Ponad wszystko" Nicoli Yoon zaskoczyła mnie pozytywnie. Zobaczyłam ją na liście bestsellerów na nieprzeczytane.pl i zwróciła moją uwagę opisem. Decydując się na jej przeczytanie spodziewałam się czegoś lekkiego, młodzieżowego i może nieco banalnego, infantylnego. Faktycznie książka jest lekka, dowcipna, bardzo młodzieżowa, ale jak już zaczęłam to nie mogłam przestać.
Bo opowiedziana historia dwójki młodych ludzi mimo lekkiego charakteru i dowcipnej formy jest głęboka, z przesłaniem. Ja już do młodzieżowego grona czytelników nie należę, ale uważam, ze docelowa grupa, do której ta powieść jest skierowana może z niej bardzo wiele wynieść.  Kanwa powieści jest prosta: dwoje młodych ludzi zakochuje się w sobie, jednak przeszkody, które napotykają ukazują czytelnikowi jakie kruche jest życie, jak należy szanować to co los nam daje, z jaką pokorą podchodzić do drugiego człowieka, bo niewiele trzeba, aby wszystko stracić. Główna bohaterka żyje poza społeczeństwem, dopiero wkraczając w dorosłe życie odkrywa jak wiele straciła, jaki świat jest piękny i jaki ulotny. Polecam szczerze tą pozycje.
     Skuszona książką i plakatami na mieście zaczęłam szukać filmu. Na razie są tylko zwiastuny, bo film jeszcze nie wszedł do naszych kin. Niestety to co zobaczyłam wcale mnie nie usatysfakcjonowało - moje wyobrażenia o bohaterach były zupełnie inne, i na tyle ile byłam w stanie zobaczyć w króciutkim fragmencie fabuła też uległa zmianom. No cóż, różnimy się w upodobaniach z reżyserem ;-)

czwartek, 27 kwietnia 2017

Zanim się pojawiłeś...

     Jakiś czas temu wszyscy szli do kina na "Zanim się pojawiłeś". Też chciałam pójść, bo z plakatów zachęcały twarze ulubionych aktorów. Jednak się nie udało, "jakoś tak wyszło", chyba czasowo wysiadłam. Obejrzałam film dużo później, w ogóle nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie oglądałam zwiastunów, nie czytałam recenzji. Usiadłam pewnego dnia przed komputerem i przepadłam na prawie dwie godziny. Film mnie oczarował wszystkim: obsadą, fabułą, mistrzowską grą aktorską. Może przesadzam w pochwałach, ale dawno nic mnie tak nie wciągnęło.
     Kilka tygodni temu sięgnęłam po książkę, bo uważam, że książki są lepsze od filmów i nie zawiodłam się. Pisać o fabule nie będę, bo większość ją zna, a kto jeszcze nie zna, to na pewno warto aby poznał.
Książka nie zawiodła moich oczekiwań, i choć nie zostawiła wiele dla wyobraźni, bo z jej kart wyglądały na mnie twarze Emilii Clark i Sama Claflina, czytało się ją rewelacyjnie. Piękna, smutna, wzruszająca.
Może potrzebowałam czegoś takiego spokojnego, na swój sposób pogodnego, co pozwoli mi się odprężyć, odpocząć psychicznie. Z pewnością na długo zapadła mi ta pozycja w pamięć, zmusiła do przemyśleń, weryfikacji planów życiowych. Dzięki temu w mojej głowie sporo się poukładało, nabrałam pewnej życiowej pokory, a równocześnie po raz kolejny dotarło do mnie, że życie mamy jedno, co się stało to się już "nie odstanie", a od "dziś" zależy nasze "jutro".
 Znalezione obrazy dla zapytania zanim się pojawiłeś

czwartek, 24 września 2015

Jeżycjada...

   I wszyscy już wiedzą o czym dziś napiszę, bo tę serię zna każdy. Mam do niej wyjątkowy sentyment, kojarzy mi się z najlepszymi latami mojej fascynacji książkami. Miałam ochotę i czas na czytanie, więc czytałam zawsze i wszędzie.
Koniec lat '80 i lata '90 to okres mojej nastoletniej beztroski. Wówczas tak nie myślałam, ale dziś patrząc z perspektywy dwudziestu lat, które minęły mogę powiedzieć, że mimo problemów, obowiązków, zbyt wcześnie osiągniętej dojrzałości z powodów rodzinnych, był to czas wspaniały. Wspominam tamte dni i widzę siebie na progu  życia: pełną optymizmu, wiary w powodzenie, entuzjazmu.
Wciąż jestem pogodna, wciąż mam entuzjazm, ale już nie pojawia się spontanicznie, muszę pracować nad sobą, a to nie zawsze łatwo przychodzi.
   W tamtym to cudownym czasie pierwszy raz zetknęłam się z książkami Małgorzaty Musierowicz i byłam nimi zachwycona. Autorka posługiwała się prostym językiem poruszając tematy dotyczące właśnie nastolatków wkraczających w dorosłość, zmagających się z problemami w szkole, domu, przeżywających pierwsze miłości. No przecież czytałam historie, które sama przeżywałam, widziałam siebie w roli Anielki, marzyłam o chłopcu, który jak Jurek Hajduk będzie chodził za mną krok w krok.
Dziś wróciłam do tych książek, w księgarniach pojawiły się nowe części, których nie czytałam (wówczas dotarłam do "Noelki"), choć nie jestem już nastolatką to czyta mi się świetnie, a przed oczami migają obrazy z tamtego okresu. Uśmiecham się sama do siebie i zastanawiam, czy te książki dla moich dzieci też będą takie fajne? A jeśli nie one, to co dzisiejsi nastolatkowie będą tak czytać jak ja kiedyś "Jeżycjadę"?
Znalezione obrazy dla zapytania jeżycjada

piątek, 4 września 2015

To, co zostało

   Skoro już wróciłam, to postaram się trochę nadrobić długą nieobecność. Dziś o książce, po którą sięgnęłam zachęcona prze polonistkę z mojej szkoły. Muszę się przyznać, że to moje pierwsze spotkanie z Jodi Picoult, i już autorka mnie zachwyciła. To pierwsza książka od dość dawna, która wyrwałam mnie z szablonowych polskich powieści kobiecych w stylu Kejt M, Magdaleny Kordel, czy Marii Ulatowskiej (po które, zresztą sięgam z przyjemnością, aczkolwiek co za dużo to niezdrowo).
Znalezione obrazy dla zapytania to co zostało   Zachwyciła mnie nie tylko sama fabuła, która jest dla mnie bardzo interesująca - uwielbiam okres II wojny światowej w literaturze, ale również analiza ludzkiej psychiki. Autorka po mistrzowsku przedstawia postać młodej Sage, która po wypadku nie może zaakceptować swego wyglądu, zamyka się w sobie, brnie w związek bez przyszłości i izoluje się od świata zewnętrznego. Analiza psychiki kobiety, tego czym się kieruje w życiu, z czego wynikają takie, a nie inne decyzje urzekła mnie swą prostotą, ale równocześnie gruntownym przygotowaniem pisarki.Zupełnie zaskoczył mnie obraz przedstawiony z perspektywy Josefa Webera - do tej pory znałam tylko "Rozmowy z katem", które przedstawiały by historię okupacji, holocaustu z perspektywy zaangażowanego w wydarzenia wojenne Niemca. W "To, co zostało" możemy obejrzeć wojnę oczami żołnierza, który będąc patriotą ma jednak inne poglądy niż jego przywódca, walczy ale, robi to wbrew sobie. Czytając zadawałam sobie pytanie jak ludzie do tego mogli dopuścić, z czego wynikało ślepe zapatrzenie w ideologię zupełnie niezgodną z ludzkim sumieniem, skąd Hitler wygrzebał tylu fanatyków, którzy zamordowali w imię czystości rasy miliony niewinnych ludzi?
   To świetna książka, zmuszająca do myślenia, do zastanowienia nad ludzkimi wyborami.Zaczęłam się zastanawiać, czy ja czasem nie oceniam ludzi kierując się pozorami, fałszywym obrazem zbudowanym na szczątkowych informacjach? Po przeczytaniu ostatniej strony, długo jeszcze myślałam nad pytaniami, które zawisły nierozstrzygnięte.

czwartek, 3 września 2015

Kuzynki Kruszewskie

   No i już po wakacjach. Miałam takie plany nie tylko czytelnicze, ale również dotyczące porządków w domu: miałam zamiar posprzątać generalnie u dzieciaków, podczas ich wyjazdu, miałam odgarnąć szafy. Nic mi się nie udało, głównie z powodu nawału obowiązków zawodowych (to pierwsze takie lato, że w pracy siedziałam do późnego wieczora - pracuję w szkole, więc wakacje to był taki luźniejszy okres, ale nie w tym roku). Autorem moich niepowodzeń domowych i rozrywkowych jest też niewiarygodny upał jaki w tym roku panował w lipcu i sierpniu. Po powrocie z pracy, gdzie mam pokój z oknami na południe, nie ma klimatyzacji i cały czas trwał remont, więc kurz, pył był wszędzie nie chciało mi się już ręką ruszyć, a co dopiero myśleć o porządkach, prasowaniu itp.
   Z czytaniem też było kiepsko, ale z końcem sierpnia co nieco nadrobiłam. Jakiś czas temu w mojej ulubionej składnicy taniej książki nabyłam dwie pozycje Andrzeja Pilipiuka, spodobało mi się wydanie i opisy zamieszczone na oprawie. Kupiłam, znalazłam im miejsce na półce i tak sobie czekały, aż po nie sięgnę. No i nadeszła ich pora, zmęczona fizycznie i psychicznie szukając czegoś przyjemnego po kolejnej książce Folletta, trafiam na "Kuzynki". Nie czytałam wcześniej żadnej książki Pilipiuka, ale już wiem, że jeszcze nie raz po niego sięgnę. Historia kuzynek Kruszewskich to lekka i przyjemna fantastyka, doskonała w okresie totalnego wyeksploatowania czytelniczego. Nie wymaga nadmiernego skupienia, można w dowolnym momencie się oderwać od lektury, jednak gdy zaczęłam to fabuła mnie tak wciągnęła, że przeczytałam niemal jednym tchem. Prosta historia o nieśmiertelnych, wampirach i ich łowcach. Splecione losy 400-letniej nieśmiertelnej nauczycielki z historią średniowiecznego alchemika, który wymyślił skład tynktury - specyfiku, który zażywany regularnie zapewnia długowieczność oraz koleje życia młodej agentki CBA podane zostały przez autora w sposób lekki, zajmujący i bardzo przystępny. Czytało mi się rewelacyjnie, kanwa akcji zaskoczyła mnie swą "innością" od  historii o wampirach, które czytałam do tej pory.
Polecam Pilipiuka wszystkim, którzy zaczynają przygodę z fantastyką, ponieważ myślę, że nie zrazi nikogo do tego gatunku.
Znalezione obrazy dla zapytania A Pilipiuk Kuzynki