W związku z tym prasowanie po powrocie z urlopu leży w koszu, dwa okna pozostałe do umycia dalej są okupowane przez robactwo, a ja już skończyłam "Nadzieję"
Pani Kasia M. zaskoczyła mnie "Bezdomną", bo wcześniej znałam ją z "Poczekajki" i to co zaprezentowała w nowej książce było szokujące, ale zarazem takie prawdziwe. Dziś chylę czoła przed autorką bo "Nadzieja" to majstersztyk, to książka która mnie zachwyciła, takie historie pisze życie, a ktoś je przelewa na papier, po to byśmy mogli poczuć to podniecenie, oczekiwanie dalszego ciągu, emocje.
Historia bohaterów wydaje się zwyczajna: przyjaźń z dzieciństwa przetrwała różne próby czasu, aby w końcu bohaterowie żyli długo i szczęśliwie. Konstrukcja prosta, ale okazuje się, że może czytelnika zaskoczyć, bo nic nie jest takie oczywiste jak na początku. Życie to ciągła walka o własne "ja" zarówno Liliany jak i Aleksieja, to pasmo rozczarowań, bólu, ale też radości, ciepła i właśnie nadziei. Zakończenie wprawiło mnie w zdziwienie, bo oczekiwałam szablonu, którego nie dostałam. Narodził się we mnie bunt, dlaczego takie zakończenie? Przecież mieli w końcu być szczęśliwi, mieli mieć siebie. Zastanowiło mnie to i dotarło do mnie, że zawsze... zawsze! zostaje właśnie nadzieja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz