Zaczęło się od prezentu na imieniny od kiedyś-przyjaciółki, wcześniej nie miałam styczności z M. Szwają. Od tamtej pory przeczytałam chyba wszystkie jej powieści i każdą pojawiającą się na rynku kupuję i czytam. Jej książki są lekkie, ciepłe, o kobietach i dla kobiet i mimo, że nieco przesłodzone, naciągane to dobrze od czasu do czasu sięgnąć po coś tak antydepresyjnego.
Wtedy na te imieniny dostałam "Klub mało używanych dziewic", później już sama sprezentowałam sobie dwie kolejne: "Dziewice do boju" i "Zatokę trujących jabłuszek". Książki opowiadają historię czterech przyjaciółek w wieku starszej młodzieży - po trzydziestce, każda z nich jest inna, każda ma inne problemy. Dziewczyny pomagają sobie o tyle ile to możliwe, bo przecież nie można przeżyć życia za kogoś. W powieściach autorka porusza wiele współczesnych bolączek jakimi są utrata pracy, problemy uczuciowe, wychowawcze. Robi to błyskotliwie i z humorem, przez co dobrze się czyta, a fabuła wciąga odbiorcę i zmusza do szybkiego kończenia kolejnych części. Osobiście miałam lekki przesyt po drugiej części tej babskiej literatury, więc radzę robić sobie przerwy i nie czytać jednej po drugiej.
Te książki naprawdę dobrze się czyta, pozostaje po nich uczucie spokoju, spełnienia i optymizmu, a dziś w zabieganym, zestresowanym dniu powszednim chyba chodzi o to aby znajdując chwilę wytchnienia spędzić ją jak najbardziej relaksująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz