Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

wtorek, 17 września 2013

Hell kit...

   W ubiegłą środę w szkole mojej młodzieży było spotkanie z rodzicami, niestety z powodu remontu w domku nie mogliśmy pójść. Na następny dzień rozdzwoniły się telefony od zaprzyjaźnionych mam, które chciały podzielić się nie tylko informacjami dotyczącymi organizacji roku szkolnego, ale także wrażeniami po prelekcji przygotowanej przez panią katechetkę.
   Byłam zdumiona, bo okazało się, że pani K. traktowała o szkodliwości zabawek i naszej - rodziców niewiedzy na temat przesłania jakie one zawierają. W ten oto sposób dostało się sympatycznej Hello Kitty, która jest zaprojektowana na cześć szatana w podzięce za wyleczenia z nowotworu córki projektanta, a w nazwie zawarte są słowa "diabeł z piekła". Obok Kitty na czarnej liście są lalki Monster High, jednorożce Sparkle, Bakugany, Gormiti i wiele innych. Wszystko dzieje się bez naszej wiedzy, bo producenci ukrywają symbolikę okultystyczną w zabawkach, nie znamy angielskiego i nie wiemy co znaczą napisy na odzieży i plecakach naszych dzieci. Po prostu żyjemy w świecie szatana, który sączy jad w głowy naszych dzieci.
   A rzeczywistość wygląda tak, że moje dzieci bawią się tymi zabawkami, nikomu z powodu zabaw lalkami-wampirami nie zamierzają pić krwi, zabawy goblinami nie prowadzą do wiary w baśniowe stwory, a w kucykach Pony, jednorożcach czy Koziołku Matołku nie doszukują się symbolicznego kozła. Córka wyrosła już z Hello Kitty, kucyków i Pet Shopów, za to namiętnie kolekcjonuje gadżety z Monster High. Synek nie bawi się już Gormitami, ale fascynują go Piraci z Karaibów i Gwiezdne Wojny.
Zła jestem na panią K. bo rodzice po jej prelekcji rozmawiali z dziećmi i zasiali już jakieś pytania, wątpliwości, niezdrową ciekawość. Młoda już nie chce zeszytów, które wybrała miesiąc temu, bo koledzy jej dogadują, a "Hello Kitty nie ma ust" powtarza, choć nie wie co to znaczy. Paranoja.
   Pogadanki te zlecone były chyba odgórnie, bo wczorajsze "Fakty" ironizując, też mówiły o zagrożeniach płynących z tych zabaw, bo co gorliwsi dyrektorzy szkół zarządzili w swych placówkach zakaz noszenia w szkole zabawek, odzieży i przyborów szkolnych z wizerunkami tych postaci.
Myślę, że katecheci znacznie więcej by zyskali ucząc dzieci historii naszej wiary, przekazując im wartości religijne i moralne, wyjaśniając symbolikę naszej religii, a nie tłumacząc rodzicom jakie zagrożenia płyną z zabawek. Moda na jakąś zabawkę jest i po jakimś czasie przemija, dzieci wyrastają, zaczynają interesować się nowymi rzeczami, postaciami, filmami, zapominają o ulubieńcach z dzieciństwa. A nauczyciel, który nie potrafi zainteresować tematyka zajęć - mam na myśli religię - pogłębia tylko niechęć do kościoła, bo małe dzieci w kościele się nudzą, a starsze przestają go po prostu lubić. Ta niechęć często trwa i w dorosłym życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz