I wszyscy już wiedzą o czym dziś napiszę, bo tę serię zna każdy. Mam do niej wyjątkowy sentyment, kojarzy mi się z najlepszymi latami mojej fascynacji książkami. Miałam ochotę i czas na czytanie, więc czytałam zawsze i wszędzie.
Koniec lat '80 i lata '90 to okres mojej nastoletniej beztroski. Wówczas tak nie myślałam, ale dziś patrząc z perspektywy dwudziestu lat, które minęły mogę powiedzieć, że mimo problemów, obowiązków, zbyt wcześnie osiągniętej dojrzałości z powodów rodzinnych, był to czas wspaniały. Wspominam tamte dni i widzę siebie na progu życia: pełną optymizmu, wiary w powodzenie, entuzjazmu.
Wciąż jestem pogodna, wciąż mam entuzjazm, ale już nie pojawia się spontanicznie, muszę pracować nad sobą, a to nie zawsze łatwo przychodzi.
W tamtym to cudownym czasie pierwszy raz zetknęłam się z książkami Małgorzaty Musierowicz i byłam nimi zachwycona. Autorka posługiwała się prostym językiem poruszając tematy dotyczące właśnie nastolatków wkraczających w dorosłość, zmagających się z problemami w szkole, domu, przeżywających pierwsze miłości. No przecież czytałam historie, które sama przeżywałam, widziałam siebie w roli Anielki, marzyłam o chłopcu, który jak Jurek Hajduk będzie chodził za mną krok w krok.
Dziś wróciłam do tych książek, w księgarniach pojawiły się nowe części, których nie czytałam (wówczas dotarłam do "Noelki"), choć nie jestem już nastolatką to czyta mi się świetnie, a przed oczami migają obrazy z tamtego okresu. Uśmiecham się sama do siebie i zastanawiam, czy te książki dla moich dzieci też będą takie fajne? A jeśli nie one, to co dzisiejsi nastolatkowie będą tak czytać jak ja kiedyś "Jeżycjadę"?
Teraz czytam...
"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk
czwartek, 24 września 2015
piątek, 4 września 2015
To, co zostało
To świetna książka, zmuszająca do myślenia, do zastanowienia nad ludzkimi wyborami.Zaczęłam się zastanawiać, czy ja czasem nie oceniam ludzi kierując się pozorami, fałszywym obrazem zbudowanym na szczątkowych informacjach? Po przeczytaniu ostatniej strony, długo jeszcze myślałam nad pytaniami, które zawisły nierozstrzygnięte.
czwartek, 3 września 2015
Kuzynki Kruszewskie
No i już po wakacjach. Miałam takie plany nie tylko czytelnicze, ale również dotyczące porządków w domu: miałam zamiar posprzątać generalnie u dzieciaków, podczas ich wyjazdu, miałam odgarnąć szafy. Nic mi się nie udało, głównie z powodu nawału obowiązków zawodowych (to pierwsze takie lato, że w pracy siedziałam do późnego wieczora - pracuję w szkole, więc wakacje to był taki luźniejszy okres, ale nie w tym roku). Autorem moich niepowodzeń domowych i rozrywkowych jest też niewiarygodny upał jaki w tym roku panował w lipcu i sierpniu. Po powrocie z pracy, gdzie mam pokój z oknami na południe, nie ma klimatyzacji i cały czas trwał remont, więc kurz, pył był wszędzie nie chciało mi się już ręką ruszyć, a co dopiero myśleć o porządkach, prasowaniu itp.
Z czytaniem też było kiepsko, ale z końcem sierpnia co nieco nadrobiłam. Jakiś czas temu w mojej ulubionej składnicy taniej książki nabyłam dwie pozycje Andrzeja Pilipiuka, spodobało mi się wydanie i opisy zamieszczone na oprawie. Kupiłam, znalazłam im miejsce na półce i tak sobie czekały, aż po nie sięgnę. No i nadeszła ich pora, zmęczona fizycznie i psychicznie szukając czegoś przyjemnego po kolejnej książce Folletta, trafiam na "Kuzynki". Nie czytałam wcześniej żadnej książki Pilipiuka, ale już wiem, że jeszcze nie raz po niego sięgnę. Historia kuzynek Kruszewskich to lekka i przyjemna fantastyka, doskonała w okresie totalnego wyeksploatowania czytelniczego. Nie wymaga nadmiernego skupienia, można w dowolnym momencie się oderwać od lektury, jednak gdy zaczęłam to fabuła mnie tak wciągnęła, że przeczytałam niemal jednym tchem. Prosta historia o nieśmiertelnych, wampirach i ich łowcach. Splecione losy 400-letniej nieśmiertelnej nauczycielki z historią średniowiecznego alchemika, który wymyślił skład tynktury - specyfiku, który zażywany regularnie zapewnia długowieczność oraz koleje życia młodej agentki CBA podane zostały przez autora w sposób lekki, zajmujący i bardzo przystępny. Czytało mi się rewelacyjnie, kanwa akcji zaskoczyła mnie swą "innością" od historii o wampirach, które czytałam do tej pory.
Polecam Pilipiuka wszystkim, którzy zaczynają przygodę z fantastyką, ponieważ myślę, że nie zrazi nikogo do tego gatunku.
Z czytaniem też było kiepsko, ale z końcem sierpnia co nieco nadrobiłam. Jakiś czas temu w mojej ulubionej składnicy taniej książki nabyłam dwie pozycje Andrzeja Pilipiuka, spodobało mi się wydanie i opisy zamieszczone na oprawie. Kupiłam, znalazłam im miejsce na półce i tak sobie czekały, aż po nie sięgnę. No i nadeszła ich pora, zmęczona fizycznie i psychicznie szukając czegoś przyjemnego po kolejnej książce Folletta, trafiam na "Kuzynki". Nie czytałam wcześniej żadnej książki Pilipiuka, ale już wiem, że jeszcze nie raz po niego sięgnę. Historia kuzynek Kruszewskich to lekka i przyjemna fantastyka, doskonała w okresie totalnego wyeksploatowania czytelniczego. Nie wymaga nadmiernego skupienia, można w dowolnym momencie się oderwać od lektury, jednak gdy zaczęłam to fabuła mnie tak wciągnęła, że przeczytałam niemal jednym tchem. Prosta historia o nieśmiertelnych, wampirach i ich łowcach. Splecione losy 400-letniej nieśmiertelnej nauczycielki z historią średniowiecznego alchemika, który wymyślił skład tynktury - specyfiku, który zażywany regularnie zapewnia długowieczność oraz koleje życia młodej agentki CBA podane zostały przez autora w sposób lekki, zajmujący i bardzo przystępny. Czytało mi się rewelacyjnie, kanwa akcji zaskoczyła mnie swą "innością" od historii o wampirach, które czytałam do tej pory.
Polecam Pilipiuka wszystkim, którzy zaczynają przygodę z fantastyką, ponieważ myślę, że nie zrazi nikogo do tego gatunku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)