Dziś pierwszy dzień zajęć szkolnych, ale uciekły te wakacje. Młody zaczyna pierwszą klasę i dziś już od szóstej terroryzował nas, kiedy idziemy do szkoły i czy Pani już tam na niego czeka. Ciekawe ile potrwa ten jego zapał do nauki, mam uzasadnione obawy, że raczej niedługo.
Zakupy szkolne pochłonęły majątek, same podręczniki dla dwójki dzieci w szkole podstawowej to około 700 zł. Dobrze, że finansowo raczej sobie dajemy radę, a co mają powiedzieć ci rodzice, którzy na miesiąc mają około 2000,-. Przecież poza podręcznikami trzeba kupić przybory szkolne, tornistry, coś z odzieży, bo po wakacjach zwykle ubrania się kurczą - nie wiem czy od słońca? Córka nie, ale Młody to rośnie w zatrważającym tempie, spodnie, bluzki dosłownie kurczą się po trzech, czterech praniach. Jeszcze dojdą inne wydatki, które dochodzą po pierwszym spotkaniu klasowym rodziców: ubezpieczenia, komitety, klasowe.
Szkoła też nas nie podbudowała, tyle zachodu było o dodatkową salę, aby wszyscy mieli lekcje rano, a i tak trzecia klasa ma dwa razy na południe, więc dostanie Lolcia klucze i będzie wychodzić do szkoły sama. Zacznie się nauka samodzielności, bo nie ma innego wyjścia.
Jednak zazdroszczę dzieciakom szkoły, tej beztroski, tego czasu zabawy i braku problemów. Nie doceniamy tego co mamy, dopiero jak to tracimy, dorastamy, sami zaczynamy być rodzicami patrzymy z nostalgią na czasy nauki w szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz