Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

czwartek, 2 października 2014

Sosnowe dziedzictwo...

   Często zaglądam na stronę "Lubimy czytać", aby znaleźć coś ciekawego do czytania, mam też blogi o książkach, które czytam i wyławiam perełki. Często też "wącham książki" w księgarni i szukam czegoś dla siebie, uwielbiam zapach świeżej farby, gładką w dotyku oprawę, mam wrażenie, że to książka wybiera mnie, a nie ja ją. Zbieram tytuły w głowie i powoli kupuję, znoszę do domu, zapełniam regały i cieszę się jak dziecko z każdej kolejnej pozycji, z półki, która się zapełnia. Przekładam, układam, kompletuję serie, pisarzy.
I tylko mąż patrzy podejrzliwie, bo skąd te książki na regale, którego jeszcze niedawno nie było w sypialni, czemu u dzieci w pokoju półka się zarwała, przecież tam pluszaki leżały (a co pod nimi :-)?
To moje szaleństwo i czasem się zastanawiam, czy któreś z dzieci będzie chciało tą moją bibliotekę? Bo na razie żadne z nich nie pała taką miłością do książek. No cóż, poczekamy - zobaczymy.
   Ostatnio dotarłam do prozy Marii Ulatowskiej, a szukając jej książek znalazłam "Sosnowy blog", który swym formatem bardzo mi się spodobał. Czytając inne blogi o książkach i nie tylko, nie zawsze chodzi mi o recenzje ze streszczeniem połowy fabuły. Ja szukam "tego czegoś" co zachęci mnie do sięgnięcia po daną pozycję, bo przecież przeczytam sama. I ten blog wydaje mi się właśnie taki, są tam wzmianki o książkach, ale nie ma streszczeń.
Znajomość z Ulatowską rozpoczęłam od "Sosnowego dziedzictwa", bo gdzieś znalazłam informację, że to jej pierwsza książka, więc postanowiłam rozpocząć od początku. 
Cóż, może nie jest to proza najwyższego formatu, ale na letni wieczór w altanie, z dzieciakami obok w trawie okazała się wyśmienita. Czyta się lekko, z zainteresowaniem śledzi losy Anny - dziedziczki Sosnówki. Fabuła nie zaskakuje, nie szokuje, ale wciąga swym spokojem, klimatem wiejskiej sielanki, co dla mnie, zabieganej matki, jest cudownie kojące. Lubię czasem takie babskie "odstresowywacze", a ta książka naprawdę odstresowuje. Nie jest to jednakże tylko "babskie czytadło", mnie osobiście urzekły postacie, zbudowane z pietyzmem sylwetki bohaterów. To prawdziwe studium nad ludźmi, pięknie pokazana pani Malinka, zachwycający Dyzio to ludzie, których spotykamy na co dzień. Też przeżywają swoje tragedie, wzloty i upadki, a pisarka, aby to przedstawić nie potrzebowała drastycznych opisów i porównań, mimo to udało się ukazać nie tylko sielankę, ale również szarą rzeczywistość.
   Będę sięgać po książki tej autorki, bo choć nie zwaliła mnie z nóg, to bardzo lubię taki styl literacki. To bajka dla kobiet, a która z nas nie marzy, nie chciałaby choć na chwilę znaleźć się w takiej bajce?