Teraz czytam...

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes
"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

niedziela, 8 września 2013

Niania w Nowym Jorku...

   Sięgnęłam po tę książkę zachęcona recenzjami filmu powstałego na jej podstawie, nie zawiodłam się choć styl autorek nieco mnie raził, jednak treść jest fascynująca. Czytałam wiele recenzji, zarówno książki jak i filmu, i zaskakiwały mnie opinie, że historia Nanny jest wyssana z palca, nierealna, naciągana, że nie ma takich rodziców. Właśnie że są, sami takich spotykacie, tylko nie znając rodziny, nie spędzając z nią tyle czasu nie dostrzega się tego przedmiotowego traktowania, nie tylko dzieci, ale i ich opiekunek. Nie dzieje się tak tylko w Ameryce, u nas w Polsce też są ojcowie, którym się wydaje, że pieniądze to wszystko, matki, które mają tyle spotkań, zajęć, że nie pracując zawodowo nie są w stanie nie tylko opiekować się swoimi dziećmi, ale również okazać im czułości, zainteresowania, poświęcić im trochę czasu.
   Czytałam "Nianię..." i widziałam te sceny z małym Grayerem, histerycznie płaczącym, garnącym się do obcej kobiety, szukającym aprobaty u nieobecnego ojca. Nanny, która ma sobie dorobić staje się dla dziecka całym światem, jest jego ostoją, zapewnia mu nie tylko podstawową opiekę ale daje mu miłość, poczucie bezpieczeństwa. Życie dziecka staje się stabilniejsze, uporządkowane, jednak małostkowość i egoizm zadufanej w sobie matki znów niszczą świat chłopca. Bo w tym środowisku nie liczy się dziecko, a jedynie pozory, blichtr i konieczność imponowania koleżankom.
"Niania..." porusza kolejny problem cywilizacyjny, gdzie dziecko to tylko moda, dzieckiem można się chwalić, fajnie go ubrać, zapisywać na kolejne zajęcia, a później schować w pokoju, pod opieka obcych, żeby nie brudziło, nie przeszkadzało. Dzieci potrzebne od zaraz z funkcją automatycznego wyłączania po skończonej prezentacji!
Niania w Nowym Jorku - Nicola Kraus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz